Robert Biniasz (Umami) i Mateusz Bieniek (Plado)
Dwie siostrzane restauracje, dwóch szefów. Dwa koncepty, ale jedna szczerość kuchni. Całościowe podejście do doświadczenia gościa. O filozofii swojej pracy opowiadają nam Robert Biniasz, szef kuchni restauracji Umami, oraz Mateusz Bieniek, szef kuchni restauracji Plado.
Szczera kuchnia… Pojęcie, za którym kryje się wiele więcej niż smak. To na nim zasadzają się koncepty restauracji, którymi dowodzicie. Powiedzcie o nim więcej.
Szczerość to dla nas bardzo ważne słowo, od początku naszej działalności wiemy, dlaczego prowadzimy restauracje. Chcemy, żeby miejsca, które tworzymy, były prawdziwe, naszym celem jest to, by goście zjedli pyszny, dobry jakościowo posiłek i zostali pięknie ugoszczeni. Szczerość to prawdziwe emocje, które w to wkładamy, i dobre intencje. Poza tym naprawdę istotne jest dla nas to, by podawać naszym gościom dania, które sami chętnie byśmy zjedli i podali naszym bliskim. Mówimy, że prowadzimy restauracje, bo miejsca te traktujemy jak swoje.
Umami w Pyskowicach, Plado w Gliwicach. Restauracje siostry zadomowione na Śląsku. Zagłębiając się w wasze karty, można jednak odnieść wrażenie, że nad śląskością zwycięża w nich nowoczesność. To uprawnione stwierdzenie?
Chyba nie możemy na obie restauracje patrzeć w ten sam sposób, to siostry, które mimo podobieństw są przecież zupełnie inne. Umami to miejsce, gdzie odbywa się wiele przyjęć, wesel, i to również ma znaczny wpływ na kuchnię. Jest ona prostsza, dopasowana do gustów szerszej grupy gości, co nie znaczy, że nie staramy się przemycać w niej świeżego spojrzenia na gotowanie. Plado to zdecydowanie autorskie miejsce, dużo odważniejsze, skupione na tym, by dania – powstające w duchu comfort food – zaskakiwały gości. Tutaj nie boimy się ciekawych, droższych produktów, ściąganych często z drugiego końca świata. W Umami nie możemy sobie na takie rzeczy pozwolić, ze względu na to, jak wiele innych musimy przygotowywać.
Swoich dostawców przedstawiacie z imienia i nazwiska. Nie chodzicie na kompromisy w kwestii jakości…
Dobry produkt ma bezpośrednie przełożenie na jakość dania. Mamy to szczęście, że nasze szefostwo doskonale to rozumie i mimo trudnych czasów pozwala nam sięgać po najlepsze produkty. Dzięki temu możemy pracować z naprawdę ciekawymi składnikami, uczyć się i nieustannie się rozwijać.
W waszych kuchniach wyraźnie zaznacza się sezonowość. Jak umiejętnie połączyć codzienną zaopatrzeniową bazę z tym, co świeże, lokalne, odkrywcze?
Nie jest to proste, sami cały czas szukamy tego balansu. Niestety pojęcie sezonowości powoli zanika, wszystko jest dostępne o każdej porze roku… Ważne, by trzymać się przewodniej myśli, nie poddawać w szukaniu i nie bać się wycofać nawet najlepiej sprzedającego się dania, jeśli po sezonie produkt będący jego składową przestaje być dobry… Tak naprawdę stale uczymy się zarządzać magazynem, dostawami, po prostu zaopatrzeniem, i wiemy, że ta nauka będzie trwała bez końca. Czasy się zmieniają, rynek się zmienia i gość się zmienia, nie ma złotej reguły, która zawsze zadziała.
Zarówno Umami, jak i Plado posługują się słowami gościnność i bezpretensjonalność – to słowa klucze łączące oba przedsięwzięcia. Jak je rozumiecie?
Gościnność to dla nas bezpośredni odnośnik do tego, jak w śląskim domu przyjmuje się gości – daje im się to, co najlepsze: uwagę i uśmiech, dba się o ich dobre samopoczucie i dzieli się z nimi dobrym jedzeniem. Bezpretensjonalność to brak oczekiwań względem naszych gości i tak naprawdę reszty świata. Chcemy to, co robimy, robić dobrze, naturalnie, bo taki jest nasz cel i po to prowadzimy restauracje – mając tylko nadzieję, że jeśli faktycznie stoją za tym jakość i szczerość, to ludzie to docenią i będą wracać.
Sięgacie daleko poza karmienie ludzi. Umami to przyjęcia w ogrodzie, butikowe wesela, spotkania przy grillu, catering. Plado ma pierwiastek miejskości, lubi lunche, wino i koktajle. Na czym polega specyfika miejsc, z którymi związaliście wasze kariery?
Umami to restauracja z całkiem już sporym stażem, wielowymiarowa, pełna przyjęć i wesel – faktycznie działamy na tylu polach. Przyzwyczailiśmy naszych gości to tego, że mogą na nas liczyć w różnych sytuacjach, czasami jednak sami musimy się zatrzymać i ustalić, co jest dla nas priorytetem. Plado to małe miejskie miejsce, upodobane sobie przez gościa biznesowego, ale też fajne na szybki lunch, elegancką kolację i dobry koktajl lub kieliszek wina. Nasze restauracje to zatem miejsca zupełnie różne, ale jedno je łączy: całościowe podejście do doświadczenie gościa, idealny mariaż przestrzeni, ludzi i jedzenia. Właśnie to składa się na specyfikę obu miejsc. Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie określić, który aspekt wizyty gości w naszych restauracjach jest najważniejszy, bo liczy się całość. To bardzo trudne, ale staramy się.
Podobno w waszych kuchniach zawsze słychać śmiech. Roześmianych ludzi widać też na zdjęciach zespołowych, którymi firmujecie wasze marki. Jak to robicie?
Atmosfera pracy ma dla nas ogromne znaczenie, lubimy swoją pracę i wiemy, jak ważne jest, by ją lubić, a nie tylko zarabiać nią na życie. Oczywiście nie jest tak, że w Plado i Umami niepodzielnie rządzi radość – u wszystkich pojawiają emocje, to gastronomia i żywy organizm, nie może być inaczej… Ale obaj mamy duże poczucie humoru i niejednokrotnie pozwoliło nam ono przetrwać trudne momenty, więc z niego korzystamy!
Trudno dziś o dobry team? Czego szukacie w ludziach, którzy mają stać przy waszym boku, i co im wpajacie?
Rzeczywiście trudno o dobry zespół. To chyba najtrudniejszy czas, z jakim musimy się zmierzyć, odkąd pracujemy w gastronomii. Dzisiaj szukamy w ludziach przede wszystkim chęci i pokory, od samego początku staramy się ich uczyć, że to trudna praca, ale dająca w zamian ogrom dobrych emocji i nadająca sens życiu. Niestety nie jest to łatwe.
Zdarza się wam współpracować? Wzajemnie inspirować, radzić?
Tak, bardzo lubimy ze sobą współpracować, a ponieważ mamy totalnie odmienne charaktery, to często radzimy się siebie nawzajem i motywujemy.
Zamieniliście się kiedyś miejscami? A jeśli nie – bylibyście gotowi na taką roszadę?
Tak, zamieniamy się miejscami, zdarza się to wcale nierzadko.
Czym jest Stolik Marzeń, znak specjalny Umami?
To projekt wymyślony przez naszą szefową, zamarzył jej się stolik w każdym możliwym miejscu, jakie wpadnie jej do głowy, blisko natury, w pięknym otoczeniu… A już tak ma, że jak coś wymyśli, to stara się to zrealizować. Stolik Marzeń to cudowne doświadczenie posiłku i celebracji w niecodziennym entourage’u – organizujemy je na życzenie na przykład w środku lasu, na łące, przy jeziorze… Goście często świętują w ten sposób ważne dla siebie wydarzenia.
Co czeka na gości w waszych zimowych i świątecznych kartach?
W tym momencie w menu obu restauracji pojawiła się gęsina, więc przez najbliższe tygodnie to ona będzie królowała. Istotną częścią karty Plado są też od jakiegoś czasu steki z grilla węglowego. Poza tym oczywiście dynia, grzyby, dziczyzna, domowe pierogi, gnocchi – wszystko to, co gdy robi się chłodniej, smakuje najlepiej. Wreszcie niezwykle ważne desery, słodkie zakończenia.
Czego wam życzyć?
Siły!