Sylwia Biały (Piekielna Kura)
Na nasze pytania o jej kuchnię, zespół i najbliższych, o jej ogólne podejście do życia i biznesu, o jej marzenia i jej… serce, odpowiada Sylwia Biały, finalistka pierwszej polskiej edycji Hell’s Kitchen, właścicielka i szefowa kuchni restauracji Piekielna Kura w Lubinie.
Piekielna Kura ma już parę latek. Powiedz, jak to się zaczęło. Albo raczej – wykluło. ;) I dlaczego „Piekielna”?
Nazwa Piekielna Kura pochodzi od nazwy programu, w którym brałam udział – byłam w Hell’s Kitchen – i od tego, jak o sobie wtedy mówiłam: kura domowa. Powstał zlepek :).
Twoja restauracja to Ty. Jesteś nie tylko jej właścicielką i inspiratorką, ale również pierwszym szefem jej kuchni. Jak udaje ci się łączyć gotowanie ze wszystkimi innymi aspektami funkcjonowania Kury?
Gotowanie to całe moje życie. Kocham moją pracę, zupełnie naturalnie wychodzi mi bycie wszędzie.
Kurza karta nie jest długa, ale zróżnicowana. I wbrew pozorom wcale nie dominuje w niej drób. Jak opisałabyś swój kulinarny styl?
Słuchamy naszych gości, to oni nas kierunkują i wyznaczają nasze trendy. Mówią nam, co chcą jeść, a my nadajemy temu nasz charakterystyczny sznyt.
Masz specjalność, która nigdy nie wyjdzie z menu?
Tak, to nasz czarny burger. Powstał siedem lat temu, sami wypiekamy do niego bułkę.
Codziennie wypiekacie własne pieczywo, zaskakujecie deserami…
Pieczenia nauczyła nas pandemia. Bardzo się cieszę, że się nam udało.
A co ze śniadaniami i lunchami? Takie formuły zdają egzamin?
Oczywiście, lunch jest formułą szybką, dla zapracowanych gości.
Za co najbardziej goście kochają Kurę?
Chyba za jej zmienność, efekt zaskoczenia.
Często wspominasz, że restauracja jest twoim domem i twoją rodziną. Przed serwisem siadasz ze swoim zespołem do obiadu, obchodzicie razem urodziny i święta, spotykacie się w chwilach wolnych. Opowiesz nam o swoich ludziach?
Mam ogromne szczęście do ludzi. Są przy mnie ludzie wartościowi, oddani i kochani. Kuchnia wymaga od nas wielu godzin wspólnej ciężkiej pracy, musimy się lubić, żeby to wypaliło. W mojej restauracji pracowałam na każdym stanowisku, zarówno na zmywaku, jak i jako kelnerka. Jestem zawsze, kiedy moi ludzie mnie potrzebują.
Pozwalasz swojemu teamowi na kulinarną kreatywność i samodzielność?
Oczywiście, i zawsze to nagradzam.
Stawiasz na świeżość, twoja karta zmienia się sezonowo. Skąd czerpiesz różnorodność i jakość niezależnie od pory roku?
Słucham moich dostawców, to oni mi podpowiadają, co fajnego mają w aktualnej ofercie.
Niemal codziennie komunikujesz się z otoczeniem za pośrednictwem social mediów. Przeglądając twoje wpisy i zdjęcia, nietrudno zauważyć, że swoich odbiorców darzysz uczuciem i zaufaniem. Prawdziwe współczesne restauratorstwo polega na relacjach?
Właśnie tak. Restauracja to gościnność, otwartość i szczerość – na talerzu i w rozmowie.
W Piekielnej Kurze można zorganizować imprezę, zamówić catering i świąteczne boxy. Pojawiacie się też na lokalnych eventach. Na restaurację trzeba dziś patrzeć szerzej?
Restauracja musi być otwarta. Otwarta na każdą opcję. Udowodnił nam to czas lockdownów.
Potrafisz dla Kury zrobić wszystko? Wiemy, że w trudnym pandemicznym czasie znalazłaś się w dwudziestce Top Restauratorów, nominowano cię też do tytułu Fightera…
Nie mam się za siłacza. Jestem konsekwentna i potrafię ciężko pracować.
W twojej restauracji od zawsze bywają twoje dzieci. Myślisz, że któreś pójdzie w twoje ślady?
Moje dzieci Kurę traktują jak drugi dom, są w niej od zawsze. Naturalnie kochają to miejsce, jednak decyzję o tym, czy pójdą w moje ślady, zostawiam im.
Co sprawiło, że kiedyś zobaczyłaś się w kuchni i gdzie zdobywałaś szlify?
Do pracy na kuchni zmusiła mnie bieda. Byłam młoda, szukałam pracy, nie miałam wyksztalcenia… Znalazło się dla mnie miejsce i pokochałam tę pracę od razu.
Pomagasz potrzebującym – organizujesz zbiórki świąteczne, zatrudniasz ludzi z Ukrainy, przypominasz, że jeśli ktoś jest głodny, zawsze może do was zajrzeć, zostałaś lubińskim Wolontariuszem Roku 2021. Skąd bierze się takie serce?
Dobro wraca. Kiedyś ja potrzebowałam pomocy, dziś ja się dzielę tym, co mam.
Wciąż się rozwijasz, wychodzisz poza kurnik. Co kryje się pod nazwą Piekielna Kura w Rynku?
Moja kolejna restauracja w centrum Lubina, następne dziecko.
Jak daleko sięgają twoje plany i marzenia?
Staram się nie planować za bardzo do przodu, bo ostatnie dwa lata pokazały, że wiele może się zmienić. Natomiast moimi największymi marzeniami są piekarnia, cukiernia i książka, która opowie o moim życiu… O życiu w kuchni, o gotowaniu, o miłości.